wtorek, 7 kwietnia 2015

70# Eleonora i Park - Rainbow Rowell


Tytuł oryginalny: "Eleonor & Park"
Oryginalny język: angielski
Wydawnictwo: Otwarte
Rodzaj: młodzieżowa
Ilość stron: 359

Eleonora nie jest idealna. Co najwyżej przeciętna. Zwykle ubiera się jak chłopak, a swoje rude, kręcone włosy ma w nieładzie. Jej sylwetka również pozostawia wiele do życzenia. Dodatkowo dziewczyna musi codziennie stawiać czoło swojemu ojczymowi, który krótko mówiąc jej nienawidzi. Nic dziwnego, że nastolatka jest skryta - nie chce, aby ktokolwiek dowiedział się o jej problemach rodzinnych. Wtedy to właśnie poznaje Parka. Chłopak również jest inny niż wszyscy. Ma w połowie koreańskie korzenie, trenuje taekwondo i uwielbia komiksy. Z początku jednak nie za bardzo jest przekonany co do Eleonory. Dalsze wydarzenia jednak sprawią, że ta dwójka stanie się dla siebie najważniejszymi ludźmi na świecie. Co jednak, jeżeli los zechce ich rozdzielić?

Dawno nie czytałam tak dobrej książki! "Eleonora i Park" od początku chwyciła mnie w swoje szpony i nie chciała puścić aż do ostatniej kartki. Chęć poznania losów bohaterów, cały czas przeplatających się ze sobą, nie pozwala odłożyć książki aż do jej zakończenia. A największy problem pojawia się wtedy, gdy nie wie się, czy chce się poznać zakończenie, czy jeszcze trochę zwlekać, aby nie kończyć powieści za szybko.

Sięgając po "Eleonorę i Parka" myślałam, że będzie to kolejna młodzieżówka, opowiadająca o nastoletniej miłości (pięknej, a mimo to nietrwałej). Książka za to pozytywnie mnie zaskoczyła. Okazała się być o wiele dojrzalsza, niż przypuszczałam i poruszała problemy i kwestie, które rzadko pojawiają się nawet w najlepszych książkach młodzieżowych. Wszystkie sytuacje przedstawione w niej były bardzo realistyczne - nie było tutaj mowy o podkolorowywaniu czegokolwiek. Powieść ukazywała najtrudniejsze rzeczy, z jakimi może przyjść zmierzyć się młodym ludziom. Otwierała oczy na rzeczywistość może nie tyle w barwach tęczy, ile szarą, ale prawdziwą. Pokazywała też, że najważniejsze jest posiadanie przyjaciół, którzy nie zostawią nas w trudnych chwilach i którzy pójdą za nami w ogień.

"Eleonora i Park" jest powieścią uczącą człowieczeństwa. Pokazuje, że nie można nikogo oceniać na podstawie wyglądu i tego, jak zachowuje się w towarzystwie. Zwykle nie znamy przecież historii ludzi, których osądzamy. Nie wiemy, jaką mają sytuację rodzinną, majątkową, czy zdrowotną. A mimo to, tak łatwo przychodzi nam szufladkowanie innych. "Brzydka", "Gruby", "Dziwny" - to tylko niektóre przydomki jakie nadajemy ludziom w swoim otoczeniu. A "Eleonora i Park" udowadnia, że takie ocenianie kogoś do niczego nie prowadzi. Najpierw trzeba tego kogoś poznać - i to tak dokładnie, żebyśmy mogli wczuć się w jego sytuację - a gdy już to zrobimy to na pewno odechce się nam go "zaszufladkować". Pamiętajcie o tym.

Może niektórzy myślą, że książka opowiada o idealnej miłości - takiej od pierwszego wejrzenia, w której nie ma miejsca na kłótnie czy zazdrość.
I tutaj zaskoczę osoby, które tak sądzą, bo wcale tak nie jest.
Otóż miłość przedstawiona w powieści jest według mnie najbardziej zbliżoną do realnej miłością, jaką spotkałam w książce.
Park na początku nie był przekonany do Eleonory. Ocenił ją od razu na podstawie wyglądu - tego jak się ubiera, jak się zachowuje w nowym otoczeniu. I powiedzmy sobie wprost - niemal od razu ją znielubił. Jednak w tym samym momencie obudził się w nim duch empatii, który kazał chłopakowi wpuścić Eleonorę na miejsce obok siebie w autobusie.
Miłość jaka się między nimi zrodziła, wymagała czasu. Składało się na nią miliony wymienionych spojrzeń, uśmiechów i drobnych gestów. Miłość ta była również pełna zazdrości i kłótni, wynikających z braku zrozumienia ze strony drugiej osoby. A jednak i Eleonora i Park chcieli aby ta miłość trwała. I to było właśnie piękne. Mimo tyle niepowodzeń i przeciwności oni znajdowali ciągle to nowe pomysły, byleby tylko ich uczucie mogło przetrwać. Tutaj nie było mowy o egoizmie. Liczyło się tylko szczęście drugiej osoby.
Żaden spór nie był w stanie osłabić uczucia, które łączyło Eleonorę i Parka.
I to właśnie jest ta prawdziwa miłość.
Prawdziwa. I na swój sposób idealna. 

poniedziałek, 23 marca 2015

69# Podróże w czasie. Archiwum CHRONOSA - Rysa Walker


Tytuł oryginalny: "Timebound"
Oryginalny język: angielski
Wydawnictwo: Feeria
Rodzaj: młodzieżowe / fantasy
Ilość stron: 424

Życie Kate jest zwyczajne, na ile zwyczajne może być życie szesnastolatki z Waszyngtonu, która chodzi do ekskluzywnej szkoły średniej i połowę tygodnia spędza z matką, a drugą z ojcem. Gdy jednak spotyka się ze swoją od dawna niewidzianą babcią, jej życie zaczyna przypominać kolejkę górską. Wkrótce Kate dowiaduje się, że jest posiadaczką niezwykłego genu umożliwiającego podróżowanie w czasie.
Kate musi przejść ekspresowe szkolenie, ponieważ czeka ją niezwykle ważne i trudne zadanie związane ze skokami w przeszłość. Gdy na skutek załamania czasu znikają jej bliscy, Kate musi działać natychmiast. wie jednak, że gdy wróci z przeszłości jej chłopak nie będzie o niej pamiętał. (opiz z tyłu okładki)

"Archiwum CHRONOSA" to kolejna książka, którą czyta się w zaskakująco szybkim tempie (mimo, że ciągnący się początek tego nie zapowiada). Szybka akcja i bardzo ciekawa fabuła wciągają czytelnika dogłębnie. Dodatkowo występuje przez wielu (w tym mnie) uwielbiany temat podróży w czasie, który może nie występował w książce przez cały czas, ale był tą strukturą na której opierały się wszystkie wydarzenia w powieści.

Książka Rysy Walker może niektórym przypominać "Time Riders" - znowu pojawia się motyw podróżników w czasie, którzy próbują naprawić zmiany, jakie inni zaprowadzili w historii. W "Archiwum CHRONOSA" jednak, wydarzeń, które bohaterowie chcą naprawić, jest naprawdę dużo i czasami aż nie wiadomo, po co oni chcą trafić do danego czasu i co chcą naprawiać. Dodatkowo książka Alexa Scarrowa opowiadała o ludziach, którzy chcą ochronić całą ludzkość, natomiast Kate w swoich poczynaniach starała się uratować przede wszystkim swoich bliskich a dopiero na drugim planie stawiała resztę świata (a takie przynajmniej odnosiłam wrażenie).

Po prostu serce mi pęka, gdy myślę, że nie wiem ile jeszcze będę musiała czekać na drugą część serii (jeżeli w ogóle wyjdzie druga część). Główną przyczyną tego są bohaterowie. Czytając, przywiązałam się do nich tak bardzo, że trudno mi się teraz z nimi rozstać. Nie mogę powiedzieć kogo lubię bardziej - Kate, czy jej chłopaka Treya. Obydwu na pewno zapamiętam na długo i zrobię wszystko aby dowiedzieć się, jak się dalej potoczyły ich losy.

Momentami powieść wydawała się być jednak trochę niezrozumiała (a przynajmniej dla mnie). Jeżeli chociaż na chwilę wyłączyło się podczas czytania swoją czujność, trudno było odnaleźć się między wydarzeniami - nagle nie wiemy, gdzie i przede wszystkim kiedy Kate się znalazła i trudno nam zrozumieć dlaczego. Cały czas więc miejcie się na baczności!

Co tutaj jeszcze mogę powiedzieć - powieść była dobra. Może nie na tyle, aby zająć najwyższe miejsce w moim rankingu, ale na pewno powinna się spodobać większości osobom, które chcą przeżyć przygodę z motywem podróży w czasie w tle.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Feeria

środa, 11 marca 2015

68# Władca piasków


Tytuł oryginalny: "Władca piasków"
Oryginalny język: polski
Wydawnictwo: Poligraf
Rodzaj: młodzieżowe / fantasy
Ilość stron: 415

Sonia wyjeżdża na międzynarodowy obóz zorganizowany pod hasłem "Na piaskach egipskiej pustyni". Luksusowy hotel, nowe znajomości i możliwość przebywania na pięknej, złocistej Saharze - to dla dziewczyny spełnienie marzeń. Sonia nie wie jednak, że organizator obozu ma również inny cel niż tylko zapewnienie młodzieży dobrej rozrywki. Cel, który dziewczyna ma dopiero poznać. Tymczasem zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Tajemnicze postacie wewnątrz piramidy, magiczny amulet wskrzeszający zmarłych i dziwny, starożytny symbol - to tylko część rzeczy należących do świata, o którym Sonii się nawet nie śniło. Tylko co z tym wszystkim ma wspólnego zbiegły, nastoletni morderca? Pytaniom nie ma końca...

Naprawdę rzadko miałam okazję sięgnąć po książkę, której akcja rozgrywa się na pustyni i miała związek ze starożytnym Egiptem i jego bogami. Po prostu nigdy mnie do tych powieści zbytnio nie ciągnęło. Teraz jednak, po przeczytaniu "Władcy piasków" trochę zmienię swoje podejście do tego typu książek.
Zacznijmy od tego, że powieść Elizy Drogosz czyta się niezwykle szybko. Napisana jest ona lekkim językiem, a akcja nie ciągnie się. Występują liczne opisy, ale są one tak umiejętnie wplecione pomiędzy różne wydarzenia, że nie zanudzają czytelnika. Całości dopełnia bardzo ciekawa fabuła. Książkę czytałam naprawdę z wypiekami na twarzy i wprost nie mogłam się od niej oderwać, aż do ostatniej strony. Przez cały czas czytania czułam się niepewnie - nie mogłam przewidzieć, jak powieść się skończy. To sprawiało, że jeszcze trudniej było mi ją odłożyć, choćby na chwilę - musiałam, po prostu musiałam poznać jej zakończenie. Cały czas zadawałam sobie pytanie: co się zaraz wydarzy? Co jeszcze czeka bohaterów? Autorka naprawdę bardzo zadbała o to, abyśmy czytali z szybko bijącym sercem i dreszczem przebiegającym po plecach.

Nie mówię, że książka była idealna (chociaż muszę przyznać - była bardzo dobra). Znalazło się kilka błędów, które można by poprawić. Już na początku zauważyłam, że bohaterowie (nie mówię, że wszyscy - ale kilkoro z nich co najmniej) są wyidealizowani - idealni pod względem wyglądu, wiedzy, a także tego, jak żyją. Po prostu z początku wydawać by się mogło, że przydarzają im się same dobre rzeczy. Nie mówię, że nie polubiłam głównych postaci (wręcz przeciwnie - pod koniec książki trudno mi się było z nimi rozstać) po prostu ich początkowe przedstawienie trochę mnie zirytowało. Podobnie było czasami, kiedy czytałam o tym, jak zachowywała się w danych sytuacjach główna bohaterka - Sonia. Cały czas ktoś musiał ją ratować z opresji. Naprawdę rzadko zdarzało się, aby sama wpadła na to, jak wybrnąć z jakiejś sytuacji. Nie powiem - potrafiła postawić na swoim, jednak kiedy przyszło co do czego to zwykle była "damą w opałach". Od bohaterów oczekuje się bardziej, że sami znajdą rozwiązanie problemów - kiedy zawsze ktoś ich ratuje staje się to już trochę naciągane.

Jak już wspomniałam, podczas czytania jesteśmy bardzo niepewni tego, co się jeszcze wydarzy. To tak, jakby autorka na poczekaniu wymyślała wydarzenia. Ma to swoje plusy i minusy. Jednocześnie chcemy czytać i czytać, aby dowiedzieć się wreszcie, co się stanie i dokąd prowadzą wszystkie poszlaki. Z drugiej jednak strony możemy czuć się trochę zdezorientowani - nie wiemy o co chodzi w książce i dokąd zmierza akcja. Jednak ocenianie, czy takie trzymanie w niepewności jest dobre, czy może wręcz przeciwnie, pozostawiam wam.

W książce postacie nie są podzielone na "dobrych i złych". We "Władcy piasków" każdy ma swoje pozytywne i negatywne cechy. Niektórzy posiadają więcej tych pierwszych - inny drugich. Trudno kogoś dopasować do konkretnej grupy, ponieważ ich składy cały czas się zmieniają - nagle okazuje się, że ktoś, kto wydawał nam się być zły, tak naprawdę jest dobry, i tak dalej.
Dlatego radzę wam jedno - nie dajcie się zwieść i nie ufajcie pozorom. One często mylą.

Jak już wcześniej wspomniałam, książka była naprawdę dobra. Ciekawa, lekka, ale również zawierająca bardzo ważne życiowe lekcje. Mówiła między innymi o tym, aby szanować to, co się posiada i aby dążyć do swoich celów nie patrząc na to, co robią inni. Naprawdę powieść warta przeczytania.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Poligraf