sobota, 30 sierpnia 2014

Księgarnia Erido

Notatka ta pisana jest w ramach współpracy z księgarnią internetową Erido.

Księgarnia ta została otwarta niedawno i zajmuje się sprzedawaniem książek w wersji "e". Ludzie w niej pracujący niezwykle wielką wagę przywiązują do tego, jakie książki aktualnie interesują czytelników i starają się takie zapewnić. Dlatego też powieści, które można znaleźć na stronie księgarni są świeże i naprawdę dobre.
Dlatego jeżeli chcecie kupić książki do swojego czytnika polecam Wam właśnie tę księgarnię!

wtorek, 26 sierpnia 2014

Porozmawiajmy o Twojej recenji - Rywalki



W tym wydaniu "Porozmawiajmy o Twojej recenzji" wzięłam pod uwagę recenzję "Rywalek" autorstwa Marceliny. Recenzję możecie przeczytać TUTAJ.


Pierwszą rzeczą o jakiej chciałabym porozmawiać, jest coś, na co Marcelina zwróciła uwagę, już właściwie na początku recenzji:

"Nie mam BLADEGO pojęcia, co w tej książce jest, ale choliba wciąga, i to mocno! Może to jakiś urok, który rzuca ta okładka, może umieszczony w niej magnes, który jest niewidzialny? Jakaś siła jednak działa, że czytelnik aż oderwać się nie może!"

I tutaj w pełni zgadzam się z autorką recenzji. Książka wciąga i to niesamowicie. Również nie wiem dlaczego tak się dzieje, chociaż mam na to kilka teorii, ale żadna nie jest w 100% trafna. Zresztą nie tylko ja tak mam. Ostatnio pożyczyłam "Rywalki" mojej przyjaciółce (pozdrawiam ♥) i jej również strasznie się spodobały, jednak nie uzasadniła mi ona, co jej się tak spodobało. Może rzeczywiście okładka rzuca urok? Nad tym trzeba się poważniej zastanowić!

"Fabuła powieści jest ciekawa - 35 dziewczyn, które walczą o jedno miejsce przy boku księcia, 35 rywalek, których z każdą chwilą ubywa... Pomysł jest więc oryginalny, a czytelnik z każdą stroną chce znać dalszy bieg tej historii, dalszy etap Eliminacji i zmagań rywalek o względy u przystojnego księcia."

Co do oryginalnego pomysłu, to pewnie wiele osób mogłoby się kłócić. Czytając jeszcze kilka recenzji "Rywalek" zauważyłam, że dużo osób porównuje je do "Igrzysk śmierci".
Jak pisałam u siebie, dla mnie to porównanie jest tylko powierzchowne, jednak jeżeliby się zastanowić, to całkiem nieźle widoczne (w moim przypadku jednak dopiero, kiedy ktoś zwrócił na to uwagę). Czytając naprawdę w ogóle nie wpadłam na pomysł, że autorka mogła wzorować się na pani Collins, więc... rozstrzygnijcie to sami ;-)

"Ale żeby nie było tak pięknie, trzeba też wypomnieć wady. Otóż książka jest strasznie przewidywalna, a patrząc na tytuł części ostatniej jak i okładkę "The One"... no jak można się nie domyślić zakończenia? No właśnie można i to nawet bez czytania części pierwszej. Choć, gdy spędzałam miło czas z "Rywalkami", nie zbyt bardzo mnie to obchodziło, czy irytowało aż tak, pochłaniałam historię...
Jest też kilka szablonów, jak trójkąt miłosny (no ale... ja i tak jestem pewna zakończenia), los, który sprawia, że szara myszka staje się jedną z Wybranych..."

Tak z tą ostatnią częścią serii rzeczywiście mogą być problemy, szczególnie teraz, kiedy mamy już polski tytuł, jednak mi również zbytnio nie rzucało się to w oczy. Gdzieś głęboko czułam cały czas (i nadal czuję), że autorka jeszcze nas czymś zaskoczy i mam nadzieję, że się nie zawiodę!

"Jako, że jest to młodzieżówka - powieść ta jest lekka, ale powiedziałabym że nieskomplikowana również. Akcja jest spokojna, co pozwala nam powoli wdrążyć się w świat podziału na klasy oraz przebiegiem Selekcji. Naprawdę rzadko zdarza mi się lubić tak wolną akcję, która tylko czasem przyśpieszała (dodając dreszczyka), tutaj wprost nie wyobrażam sobie, by fabuła gnała jak struś pędziwiatr. Autorka specjalnie wprowadziła taki zabieg, by wprowadzić napięcie i zauroczyć tą historią."

Ja jestem miłośniczką szybkiej akcji, ale w tym wypadku rzeczywiście nie była ona ani za szybka, ani za wolna, więc... jest okay :-) Rzeczywiście szybka akcja nie byłaby tutaj zbytnio na miejscu.

"Ale jest jedna rzecz, za którą autorka ma u mnie przekichane - a mianowicie koniec powieści. Zakończenie jest okropne! Przerwane, tak jakby ktoś opowiadał swoją historię, powiedział długi wstęp i zawiesił się, zamilczał. Przez 10 minut patrzyłam tępo w słowa "Koniec części pierwszej" i nie mogłam uwierzyć, że muszę czekać ok. 3 miesięcy , by dowiedzieć się jak dalej potoczy się ta opowieść i jakiej pikanterii doda autorka oraz czym zaskoczy... Głuchy sygnał... Hallloo! Ja chcę więcej!"

Ja nie miałam takiego odczucia. Może rzeczywiście pozostało takie dziwne uczucie pustki, jak wtedy kiedy kończy się coś naprawdę dobrego, ale nie wściekłam się na autorkę. Ja bardzo lubię takie niejasne końce, które zagrzebują się w pamięci i nie chcą wyjść. A co do drugiej części, to ku mojemu zdziwieniu wcale jej tak nie wyczekiwałam. Podświadomie czułam, że będzie gorsza i (według mnie) tak właśnie było :-/

"Cudownie spędziłam czas z "Rywalkami" (bardziej podoba mi się polska nazwa, niż przetłumaczony tytuł "Selekcja", bo to jakoś kojarzy mi się z sekcją żaby xD) i wprost nie mogę doczekać się "Elity"! Okładki zachwalać nie będę, bo chyba każdy widzi, jak piękna jest szata graficzna."

Okładka rzeczywiście jest cudowna (chociaż nie może równać się z trzecią częścią trylogii). Natomiast co do tytułów - angielskiego i polskiego - to "Rywalki" rzeczywiście są lepsze. Mi "Selekcja" kojarzyłaby się tak jakoś sztywno (nawet do końca nie wiem dlaczego). A "Rywalki" pasują jak ulał :-)

Nie wiem dlaczego, ale powieść kojarzy mi się z baśnią i to o "Kopciuszku". Choć czytając różne opinie zauważyłam porównanie do "Igrzysk śmierci"... które jakoś mi tu nie zbyt bardzo pasuje, ale każdy ma swoją wizję i interpretacje.
Tak więc "Rywalki" to kawał dobrej książki, która spowita jest magią otumaniającą czytelnika. I choć jest kilka błędów i niedociągnięć, są one porzucane w niepamięć. Nie wiem co ta książka ma w sobie, ale zawładnęła mym serduchem! Z pewnością ląduje w moich ulubionych.
Kocham i polecam gorąco baśniowe klimaty i marzenia o pięknych sukniach i przystojnym księciu z bajki!"

O porównaniu do "Igrzysk" już się wypowiadałam więc nie będę tego powtarzać. Co do "Kopciuszka" to jakoś mi się to z nim nie kojarzy.
Rzeczywiście w książce zawarta jest prawdziwa magia, a błędy autorki łatwo można przebaczyć. Także "Rywalki" polecam każdemu!

Bardzo dziękuję Marcelinie za to, że zgłosiła do akcji recenzję takiej cudownej książki. Teraz wasza kolej na kontynuowanie dyskusji! W komentarzach piszcie co sądzicie o tej książce i czy zgadzacie się z aspektami przedstawionymi tutaj, czy jakoś inaczej postrzegacie książkę. 
Czekam na wasze zdanie!

sobota, 23 sierpnia 2014

50# Baśniobór: Gwiazda Wieczorna wschodzi - Brandon Mull


Tytuł oryginalny: "Fablehaven. Rise of the Evening Star"
Oryginalny język: angielski

Wydawnictwo: W.A.B
Rodzaj: fantasy/młodzieżowe
Ilość stron: 413
Cena: 39,90 zł

UWAGA! "Baśniobór: Gwiazda Wieczorna wschodzi" jest drugą częścią serii. W tej recenzji mogą występować małe zapowiedzi co do części pierwszej. Najlepiej na początku przeczytaj pierwszą cześć, której recenzja jest TUTAJ.

Po przygodzie w Baśnioborze Seth i Kendra wracają do normalnego życia. A przynajmniej wydaje im się, że jest ono normalne - Stowarzyszenie Gwiazdy Wieczornej nie śpi. Niezbitym dowodem na to jest pojawienie się w klasie Kendry nowego ucznia. Dziewczynka za pomocą mocy, którą obdarowały ją wróżki rozpoznaje w nim kobolda.

Dodatkowo dzieci spotykają tajemniczego Errola, który ofiaruje im swoją pomoc. Czy naprawdę można mu ufać?
Rodzeństwo będzie musiało wrócić do Baśnioboru i stawić czoło drzemiącemu tam złu. Bo jak wiadomo ono nigdy nie śpi.

To tak na wstęp, żebyście mogli mniej więcej zorientować się, co może czekać Was podczas ponownego pobytu w Baśnioborze, a jednocześnie, abyście nie dowiedzieli się zbyt dużo o następnej części tej magicznej serii.
Co mogę powiedzieć o tej książce. Teraz, kiedy (przyznam się wam) skończyłam czytać całą serię, część druga wydaje mi się bardzo odległa (a czytałam około miesiąca temu). Tyle się zmieniło od tamtego czasu... no ale o tym w innym poście (który na razie jest małą niespodzianką).
Wracając do tematu. Część druga serii jest równie dobra, jak pierwsza. Pomyślałby kto, że autor wszystkie pomysły na serię wykorzystał przy pisaniu pierwszej części. Nic bardziej mylnego!
Czytając, wydawało mi się, że Brandon Mull korzysta z niewyczerpanego źródła pomysłów (o czym - tak na marginesie - miałam się jeszcze wiele razy przekonać).

Przekraczając magiczne bariery Baśnioboru całkowicie oddajemy się niesamowitości tego miejsca. Na każdym kroku spotkać możemy magiczne, niektóre znane nam, a niektóre całkowicie wymyślone przez autora istoty. Razem z głównymi bohaterami przeżywamy niezwykłe przygody, podczas których poznajemy tajemnice magicznego świata. Czego chcieć więcej?

Książka jest naprawdę ślicznie zrobiona, tak, aby czytelnika zachęcić do kupna/wypożyczenia i przeczytania. Na pierwszy ogień idzie okładka. Chciałabym tutaj zauważyć, że okładki każdej z części "Baśnioboru" są ze sobą połączone i odkrywają rąbka tajemnicy co do treści książki i mających nastąpić wydarzeń.
Równie dużym plusem książki są obrazki (o których zapomniałam napisać w recenzji poprzedniej części), które nie pojawiają się często, ale w takich odstępach żeby umilić czytanie i dopomóc, gdy nasza wyobraźnia się psuje :-)




Sami widzicie, że ilustrator naprawdę się postarał. Obrazki są niezwykłe i naprawdę nie mam się do czego przyczepić :-)

Największa zauważalna zmiana, jaką zaobserwowałam, zaszła według mnie w głównych bohaterach. Trzeba tutaj przypomnieć, że od ich ostatniej wizyty w w Baśnioborze minął rok. Oboje bardzo wydorośleli, ale w szczególności Seth. Nie robił już wszystkiego tak bezmyślnie. Nadal czasami zachowywał się naiwnie, ale przy wielu wyborach (a szczególnie tych, w których ważyły się losy Baśnioboru) wykazał się logicznym myśleniem i za to naprawdę go doceniłam.

Co mogę wam jeszcze powiedzieć? "Baśniobór" stał się najlepszym cyklem, jaki ostatnio miałam szansę przeczytać. Także oczywiście serdecznie Wam go polecam!


PS. Gdy wy to czytacie, ja prawdopodobnie siedzę na plaży (albo śpię) :-) Pozdrawiam!

wtorek, 19 sierpnia 2014

49# Niebo istnieje... Naprawdę! - Todd Burpo oraz Lynn Vincent



Oryginalny tytuł : "Haven is for real!"

Oryginalny język: angielski
Wydawnictwo: Rafael
Rodzaj: biografia (chyba)
Ilość stron: 225
Cena: ?

„Niebo istnieje… naprawdę!” opowiada historię czteroletniego chłopca – Coltona – który po operacji wyrostka robaczkowego oświadczył, że odwiedził niebo.
Wszystko zaczęło się od bólu brzucha i wymiotów. Mimo, że Colton był u kilku lekarzy, żaden z nich nie stwierdził zapalenia wyrostka. Nie było nawet takiej możliwości. A jednak.
W końcu, po kilku dniach, chłopiec trafił do szpitala z pękniętym wyrostkiem robaczkowym.
Operacja przebiegła sprawnie i mimo, że stan chłopca był bardzo zły, to ani razu (przynajmniej tak powszechnie twierdzono) lekarze nie „stracili” Coltona. 
A mimo to ten mówił, że odwiedził niebo. A wspaniałe dowody na to, opisane są właśnie w tej książce.

Od jakiegoś czasu bardzo głośno było o tej powieści z powodu jej ekranizacji (którą na marginesie widziałam, ale już po przeczytaniu powieści). Nie wiedzieć czemu, książka napawała mnie lekkim niepokojem. Nie wiedziałam czego mam się po niej spodziewać.
Ale po nią sięgnęłam. I nie pożałowałam!
Na świecie jest wielu ludzi, którzy twierdzą, że widzieli niebo. Inaczej jest jednak słyszeć takie wyznanie od kogoś dorosłego, a inaczej od małego dziecka, które wie (nawet jeżeli uczęszcza na religię, do szkółki niedzielnej itp.) bardzo mało o Jezusie i w ogóle o jego znaczeniu dla ludzkości. Tym bardziej dziwne było, że nagle mały chłopiec zaczął opowiadać o tym, że widział u Jezusa "znaczki" na rękach i nogach. W ogóle wszystkie wyznania małego Colona były niezwykłe do tego stopnia, że czasami sama musiałam przypominać sobie, że jest to prawdziwa historia. To było aż paradoksalne, bo mimo, że wiedziałam to i w to wierzyłam, to cały czas na nowo się zaskakiwałam.

Czytając "Niebo istnieje... Naprawdę!" oprócz historii Coltona poznałam także opowieści o wielu innych wspaniałych ludziach, które na długo pozostaną w moim sercu.
Książka pokazała również, że czasami dla wielu rzeczy trzeba się naprawdę poświęcić. Dużo osób pewnie myśli coś typu: "Ale on miał fajnie. Był w niebie, widział Jezusa..." i tak dalej. Trzeba jednak przypomnieć jaką cenę miały te "odwiedziny". Chłopiec bardzo długo cierpiał. Nie tylko przed operacją, ale także po niej. Musiał mieć odsączaną ropę i przeszedł jeszcze wiele różnych zabiegów. Nie miał łatwo także w szkole. Kiedy jego historia trafiła do gazet zaczął być wyśmiewany przez bardzo wielu ludzi, którzy nie wierzyli, albo nie chcieli uwierzyć w jego historię.
Jezus przypomina nam jednak, że jeśli dzielnie będziemy głosić jego słowo, to otrzymamy wieczne życie w niebie.

Książka umocniła we mnie wiarę. Pomogła mi, kiedy naprawdę tego potrzebowałam. Myślę, że jet ona naprawdę godna polecenia!

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

10000 wyświetleń

Właśnie zauważyłam, że mojemu blogowi stuknęło 10000 wyświetleń!  Jestem Wam ogromnie wdzięczna, ale dziwię się, że tyle osób zechciałmnie czytać. Cieszę się również,  że osiągnęłam tą magiczną liczbę przed pierwszymi urodzinami blpga, które są już we wrześniu (ale o tym innym razem). Także jeszcze raz ogromnie Wam dziękuję! 

niedziela, 17 sierpnia 2014

Notka z Chorwacji

Nie wiem jak ale zdobyłam w Chorwacji internet! To jest cud! Pogoda dopisuje aczkolwiek były obawy,  że spadnie deszcz. Woda jest cudowna - ciepła i czysta.
Pozdrawiam Was wszystkich i mam nadzieję, że Wasze wakacje również są udane :3

środa, 13 sierpnia 2014

Stosik wyjazdowo-podróżniczy

 Hej wszystkim! Jak niektórzy z Was wiedzą, jutro wyjeżdżam. Jadę do Chorwacji i nie będzie mnie przez dwa tygodnie. Mam ustawione posty automatyczne, więc na blogu nie będzie jakiejś niewyobrażalnie długiej przerwy. Teraz chciałabym Wam jednak zaprezentować mój stosik książek na wyjazd :-)


"Requiem" - Lauren Oliver - mój nabytek z Empiku :-)
"Strych Tesli" - Neal Shusterman, Eric Elfman - wypożyczone z biblioteki

"Whisper. Nawiedzony dom" - kolejna książka Isabel Abedi, która trafiła w moje ręce. Również ona jest wypożyczona z biblioteki
"Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi" - Rafał Kosik - przyznam się, że tę książkę będę czytała po raz trzeci :3
"Igrzyska śmierci" - Suzanne Collins - Książkę kupiłam rok temu (w zestawie z resztą trylogii) i już raz była ona czytana :-)

Mam nadzieję, że ten malutki stosik się wam podoba i... widzimy się za dwa tygodnie!

piątek, 8 sierpnia 2014

Akcja "Porozmawiajmy o Twojej recenzji"

Już jakiś czas temu do głowy wpadł mi pewien pomysł, który chciałabym wcielić w życie. Mianowicie akcja "Porozmawiajmy o Twojej recenzji".
Już wam tłumaczę, o co chodzi w tej akcji. Chcę żebyście podsyłali mi linki do recenzji książek, które ja również recenzowałam u siebie na blogu. Następnie będę wybierać kilka takich recenzji i sama będę je recenzowała.
O co chodzi z recenzowaniem recenzji? Nie chcę pisać, jak zbudowana jest dana recenzja. Czy autor recenzji popełnił jakieś błędy ortograficzne itp. Nie, bo sami nie czulibyście się swobodnie, gdybym oceniała wasze recenzje pod tym względem i akcja najprawdopodobniej by nie wypaliła. 
Chodzi o to, że będę skupiała się na tym, kto jak spostrzegł daną książkę i będę porównywała to do tego, jak ja ją spostrzegłam  i powstanie taka dyskusja. I właśnie o to chodzi, aby do tej dyskusji dołączyło jak najwięcej osób. 
Oczywiście na początku takiej "recenzji" będę pisała z jakiego bloga "wzięłam" recenzję.
Dodatkowo każdy wpis z tej serii będzie oznaczony takim banerkiem:


Tak więc jeżeli na Waszym blogu jest recenzja książki, którą ja również recenzowałam i chcecie abym coś o niej skrobnęła, to właśnie pod tym postem zostawcie mi do niej link.

Na razie to wszystko. Jakbyście mieli jakieś pytania, to piszcie również w komentarzach, a na pewno na nie odpowiem :-)

Pozdrawiam :*

wtorek, 5 sierpnia 2014

48# Messi. Mały chłopiec, który stał się wielkim piłkarzem - Yvette Żółtowska-Darska


Oryginalny tytuł: ?
Oryginalny język: ?
Wydawnictwo: Egmont
Rodzaj: biografia
Ilość stron: 188
Cena: ? (wiem, dużo niewiadomych...)

Messi. Pewnie każdemu z was nazwisko to kiedykolwiek obiło się o uszy. Z góry chcę was wszystkich powiadomić, że nie jestem fanką piłki nożnej, dlatego do przeczytania biografii Messiego zabierałam się nie jako fanka, ale jako neutralny, że tak to określę czytelnik. Czy zmieniło się to po przeczytaniu książki?

Zacznijmy może od początku. Mimo, że (jak już wspominałam) nie jestem fanką piłki nożnej, która mówiąc szczerze nudzi mnie, to do książki nastawiona byłam bardzo optymistycznie.
Już na początku biografii w oczy może rzucić się to, jak ślicznie pod względem graficznym jest ona zrobiona. Tuż przed każdym nową częścią, że tak to ujmę (książka dzieli się na kilka takich części) znajduje się kilka wyjaśnień, które pomogą nam w dalszym zapoznawaniu się z książką. Wyjaśnienia te są też "przyozdobione" pięknymi fotografiami. Całość tworzy naprawdę niezwykły efekt.
Kiedy skończą się już fotografie zaczynają się historie. I tutaj chcę wyjaśnić kilka rzeczy.
Po pierwsze: historie nie zawsze opowiadają o piłce nożnej. W niektórych rozdziałach sport ten występuje jakby "w tle" - na nim opierają się wszystkie wydarzenia, ale on sam nie jest najważniejszy.
Po drugie: książka nie składa się z samych nic nie mówiących dat i niezrozumiałych nazwisk. Chcę tutaj zwrócić uwagę na to, że biografia ta kierowana jest tak samo do dorosłego czytelnika, jak i do tego młodszego, więc napisana jest tak, aby zrozumiały ją również dzieci. To było niewątpliwie wielkim plusem biografii, ponieważ ja - kompletnie nic nie wiedząca o tym piłkarzu, jak o wielu innych - mogłam ją ze spokojem czytać, nie obawiając się, że okaże się dla mnie zbyt skomplikowana.


Niezwykłe było to, jak miłość do piłki nożnej zmieniła życie Messiego. Jak jego starania zaowocowały, jak marzenia się spełniły. Niezwykłe jest również to ilu wspaniałych ludzi spotkał na swojej drodze, najpierw mały chłopiec, potem nastolatek, a potem już sławny piłkarz. Książka udowodniła mi, że żadne marzenia nie są zbyt śmiałe. Wystarczy dążyć do ich spełnienia i nie poddawać się, a naprawdę zdołamy je osiągnąć!

Po przeczytaniu książki inaczej spojrzałam na piłkę nożną. Może nie stałam się jej wielką fanką, ale w tym bezsensie (nie chcąc nikogo obrazić - to moja opinia) dostrzegłam pasję i zaangażowanie innych ludzi. Przelane łzy i krew, a wszystko po to, aby tworzyć historię.
Dla Messiego piłka była wielką szansą. Nie tylko na karierę, ale także na normalne życie.
Czy słyszeliście o kimś innym, kto wybił szybę w łazience, aby zdążyć na mecz? Albo o kimś, kto grał, chociaż poprzedniej nocy miał grypę żołądkową?
Jeżeli chcecie dowiedzieć się, do czego ktoś jest zdolny, aby tylko spełnić marzenia to książka ta jest dla was idealna.
Polecam, nie tylko fanom piłki nożnej!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Egmont

piątek, 1 sierpnia 2014

Podsumowanie lipca

Miesiąc lipiec dobiegł końca. Szczerze powiedziawszy, nawet nie wiem, kiedy to się stało! Wszystko przeminęło w okamgnieniu. Obóz, kolonie, czas spędzony z rodziną i ze znajomymi, a także samemu, przy książce. 
Lipiec była naprawdę niezapomniany. Nie dość, że poznałam naprawdę wspaniałych ludzi to jeszcze spędziłam z nimi naprawdę niezapomniane chwilę, za które dziękuję ♥


W tym miesiącu przeczytałam największą, jak dotąd liczbę książek od początku roku, ale za to bardzo mało z nich zrecenzowałam.

Książki, które przeczytałam (niekoniecznie w tej kolejności) to:

"Niebo istnieje naprawdę" Todd Burpo oraz Lynn Vincent [recenzja wkrótce] 
"Time Riders. Jeźdźcy w czasie" Alex Scarrow  [recenzja wkrótce] 
"Skrzynia piratów" Liliana Fabińska [recenzja]
"Ulysses Moore. Wrota czasu" Pierdomenico Baccalario  [recenzja wkrótce] 
"Ulysses Moore. Antykwariat ze starymi mapami" Pierdomenico Baccalario  [recenzja wkrótce] 
"Szczeniak. Jak labrador ocalił chłopca z ADHD" Liam Creed  [recenzja wkrótce] 
"Ania z Avonlea" Lucy Maud Montgomery  [recenzja wkrótce] 
"Baśniobór" Brandon Mull [recenzja]
"Baśniobór. Gwiazda Wieczorna wschodzi" Brandon Mull  [recenzja wkrótce] 
"Baśniobór. Plaga cieni" Brandon Mull  [recenzja wkrótce] 
"Galop '44" Monika Kowaleczko-Szumowska  [recenzja]
"Messi. Mały chłopiec, który stał się wielkim piłkarzem" Yvette Żółtowska-Darska  [recenzja wkrótce] 

Dodatkowo zrecenzowałam książkę "Rycerz widmo"

Najlepszymi książkami, które przeczytałam były: Baśniobór I, II, III oraz Ulysses Moore - obydwie części. Ponad to wszystkie książki były dobre - żadna nie był poniżej jakiegoś standardu ;-)


W tym miesiącu miało miejsce wiele wspaniałych rzeczy, więc teraz wszystkie wymienię:

Byłam na obozie harcerskim♥
♥Byłam na kolonii z Caritasem, w którym jestem wolontariuszką (może nie taką "pełną" jak są wolontariusze w szpitalach, ale zawsze jakąś)♥
♥Spotkałam się z moimi przyjaciółkami♥
♥Byłam na parku linowym♥
♥Miałam pełno czasu na leniuchowanie♥
♥Dostałam nowe książki♥
♥Dostałam biblioteczkę!!!♥
♥Spędziłam wspaniały czas z rodziną♥
♥Byłam nad morzem♥
♥Drugi raz byłam w kinie na "Gwiazd naszych wina"♥

Tyle wspaniałych rzeczy się w lipcu się działo! A coś czuję, że w sierpniu będzie ich jeszcze więcej!


Może jeszcze trochę opowiem wam o moich planach na nadciągający miesiąc. Po pierwsze to chcę czytać. Czytać i recenzować. Mam w planach około 14 recenzji, które chcę napisać, więc... muszę się bardzo zmotywować. Dodatkowo za dwa tygodnie wyjeżdżam do Chorwacji więc trochę mnie może nie być ale inteligentna ja odkryłam, że w blogerze jest coś takiego, jak post automatyczny (wiem, wcześnie się zorientowałam)! Także uszykuję kilka postów, które będą dodawały się "same" podczas mojej nieobecności.

Z podsumowania miesiąca to już właściwie wszystko. Mam nadzieję, że Wam wakacje również mijają w miłej atmosferze. Także czytajcie, a ja już się zabieram do pisania kolejnej recenzji :-)