wtorek, 31 grudnia 2013

Podsumowanie roku czytelniczego 2013


A więc jak wam obiecałam, oto podsumowanie roku czytelniczego 2013. Postanowiłam "nagrodzić" tutaj książki (bądź serie, trylogie) w kilkunastu kategoriach. Nie chcę przedłużać, bo post i tak będzie pewnie długi, więc... zaczynamy!



Najlepsze książki (najlepsze czyli: po prostu te które sprawiły, że zamierało mi serce)





To jest po prostu piękna książka. Zauroczyła mnie i obezwładniła. Skumulowała we mnie tyle emocji: śmiech, radość, smutek, gniew. Książka wiele wniosła do mojego życia. Kazała mi się nad nim zastanowić. Ja po prostu nie potrafię wyrazić co o niej myślę.  To fenomenalne połączenie opowieści o: miłości, przyjaźni, chorobie, zaufaniu i nadziei. Jest to po prostu mieszanka wybuchowa, której efektem są niezapomniane emocje. TO CZYSTY FENOMEN. KOCHAM TĄ KSIĄŻKĘ ♥









Kolejna książka, po której byłam na kacu książkowym przez bardzo, bardzo długi czas. Opowieść o Hallie zruszyła mnie i nie dała o sobie zapomnieć. Pomijając momenty, w których bałam się wychodzić z łóżka (choć i one były pełne uroku) książka była super i miała świetny klimat.








Wszechświaty ( była to moja pierwsza recenzja ^^) dostarczyły mi niezapomnianych wrażeń. Jest to książka o jednej z moich ulubionych tematyk - o światach alternatywnych. We "Wszechświatach" jest po prostu zagadka za zagadką, wydarzenie za wydarzeniem. A czytelnik próbuje nadążyć...










Najlepsze serie/trylogie





"Trylogia czasu" posiada wszystkie elementy, które lubię w książkach fantasy. Jest ciekawa, ma nieustającą akcję, ale posiada również humor. Nie można nie dopatrzyć się w niej również wątku miłosnego. Trylogia jest odpowiednia na każdą porę roku i dnia. Po prostu świetna!




Na zdjęciu powyżej pokazane jest 10 z 12 części


"Felix, Net i Nika" to Polska seria autorstwa Rafała Kosika. Wyrażę się o niej w kilku słowach: ciekawa, porywająca, zabawna (czasami wkładam cały swój wysiłek, aby czytając ją w nocy nie obudzić rodziny moim śmiechem) i dla każdego, w każdym wieku (no może nie w każdym. Tak od 7 do 109 lat )




"Jeżycjada" - chyba każdy przeczytał chociaż jedną część tej wspaniałej serii. Ja już kilka mam za sobą i chce skończyć całą, a więc życzcie mi powodzenia.


PS. "Wszechświaty" są chyba serią (lub trylogią), ale na razie nie wydano więcej, niż jednej części.





A teraz przechodzimy do tej nudniejszej części:

Książki najgorsze


Tutaj obędzie się bez obrazków, po prostu będę wymieniać. A więc:


-"Robinson Cruzo"
- "Pałac Północy (Zafona. Przez tą książkę uprzedziłam się do autora)
- Wyklęci. Wiedźma.
- "Władca pierścieni" (ale spróbuję go jeszcze raz przeczytać)


No i to byłby już koniec mojego całorocznego podsumowania. Mam nadzieję, że zostanę z wami na tyle długo żeby za rok znów zrobić coś takiego. A na razie życzę wam Szczęśliwego nowego roku, abyście mieli dużo książek i pieniędzy na nie i aby rok 2014 przyniósł wam wiele radości.


A teraz taki bonus - moje postanowienia noworoczne:

-Przestać obgryzać paznokcie (od dzieciństwa mam taki brzydki nawyk)
- Więcej czytać oczywiście
- Więcej pisać (opowiadań itp.)

No to to już wszystko ;-) Do zobaczenia w 2014!


poniedziałek, 30 grudnia 2013

Jest stosik!

A więc dzisiaj wreszcie nawiedziłam bibliotekę i mogę uznać mój stosik za kompletny, chociaż według mnie jeszcze czegoś mu brakuje.

Jednak nie przedłużając, oto mój stosik:












Tutaj stosik w całej swojej okazałości (trochę mały niestety, ale cóż... gorszy miesiąc...)















 A więc mamy tutaj:
"Złodziejkę książek" autorstwa Markusa Zusaka. "Złodziejkę" dostałam na gwiazdkę. Myślałam, że jest ona mniejsza... Rozmiar mnie zaskoczył, ale również zadowolił.

"Opowieści z Narnii", które napisał Clive Staples Lewis, wszystkie części w jednym wydaniu. Przyznam się, że do tej pory przeczytałam tylko "Srebrne krzesło" i to na konkurs, ale to się zmieni.

Mój ukochany "Czerwień rubinu", który czytałam już podczas wakacji, ale postanowiłam wrócić do tej świetnej lektury, autorstwa niemieckiej pisarki, Kerstin Gier.

"Gra Endera", która w listopadzie była w kinach. Oglądałam ją, chociaż nie jestem zwolenniczką czytania książek po obejrzeniu filmu ( z "Czerwień Rubinu" było podobnie, tylko wtedy nie wiedziałam o książce). "Grę Endera" dostałam na gwiazdkę.







Kolejne książki to:


"Obca Pamięć" autorstwa Dana Krokosa, również prezent na gwiazdkę.

"Wystarczy, że jesteś" książka, którą dzisiaj wypożyczyłam.

"Pałac Śmiechu" również "prezent" od biblioteki.

"Strażniczka Bramy" i "Krąg ognia" - druga i trzecia część serii "Proroctwo sióstr", którą również zabrałam dzisiaj z biblioteki, do swojego domu.









ZAPOWIEDŹ

Jutro będzie post podsumowujący cały rok czytania. Będą tam opisane książki w kilku kategoriach, między innymi: najśmieszniejsze, najpiękniejsze, najnudniejsze i wiele więcej. Niedługo robię również recenzję "Szatana z siódmej klasy". Postanowiłam, też, że będę pisać tylko o tych lekturach, które mi się spodobały, bo o książki, które oceniłabym 3/10 naprawdę trudno w ogóle polecić...



PS. Wiem, że na moim blogu jest trochę mało recenzji, ale niektórych książek nie opisuję, bo czasami jest to niemożliwe bez robienia spojlera, czego bym nie chciała.

niedziela, 29 grudnia 2013

Zapowiedź!

Niedawno postanowiłam założyć nowy blog, na którym już można znaleźć pierwszy post! Serdecznie zapraszam do czytania ;-)  http://naskrzydlachmarzen.blogspot.com


PS. Jutro, lub pojutrze robię najazd na bibliotekę (biedna biblioteka...) a więc niedługo pojawi się stosik :-)

poniedziałek, 23 grudnia 2013

10# Nadnaturalista

 Tytuł oryginału: "Supernaturalist"
Oryginalny język: angielski
Autor: Eoin Colfer
Rodzaj: fantastyka/science fiction
Ilość stron: 313
Wydawnictwo: WAB
Rok wydania: 2004
Cena: 29,90
Moja ocena: 7/10










"Nadnaturalistę" dostałam, a raczej wygrałam już dawno, na konkursie recytatorskim. Kiedyś już widziałam tą (tą, czy tę? - nie jestem pewna) książkę w sklepie, ale jakoś mnie ona nie przekonała. Już pierwsza linijka opisu wydała mi się trochę odpychająca. Jednak może najpierw przedstawię wam o czy w ogóle jest ta książka. Wiem, że zaczęłam trochę pesymistycznie, jednak nie można powiedzieć, że książka jest zła. Jest fajna, jednak co mi się podobało a co nie napiszę za chwilę. A teraz nareszcie o tym co znajdziecie w książce!



Bohaterem opowiadania jest nastoletni Kosmonauty Górka. To jest właśnie ta rzecz, która sprawiła, że wydało mi się, że książka nie jest warta uwagi. Górka. Serio? Kiedy pokazałam to mojej dobrej koleżance nie mogłyśmy ze śmiechu z tego nazwiska. Może po angielsku jakoś to brzmiało, ale nie musieli tego tłumaczyć na polski. Ale wracając do tematu. Kosmo "mieszka" w Zakładzie dla Chłopców Nieznanego Pochodzenia imienia Klarysy Zdzierskiej. To jego całe życie. Kosmonauty nigdy nie widział swoich rodziców, nie wie jak wyglądali, kim byli, gdzie mieszkali. Jakby wcale ich nie było.
Pewnego dnia nadchodzi szansa ucieczki. Podczas "wycieczki" autobus, którym jadą wszyscy podopieczni zakładu rozbija się. Kosmo i jego kolega nie wiedzą jednak jeszcze co ich czeka.



Podobno książka miała być o odnajdywaniu siebie, o walce ze złem, ale przede wszystkim o tym "...jak trudno być nastolatkiem...". Rzeczywiście opowieść o Kosmo była między innymi o tym, ale nie podobał mi się sposób w jaki autor pisał o wszystkich wydarzeniach. Działy się one albo zbyt szybko, albo ciągnęły się niemiłosiernie. Ale nie ciągnęły się w sensie, że np.: "Ja już nie mogę się tego doczekać! Dlaczego ten czas się tak ciągnie?" tylko po prostu: "Ile jeszcze można czekać aż się coś wydarzy?!".
Kolejną rzeczą, która nie podobała mi się w książce Colfera było ułożenie wydarzeń. Wydawało się, że autor, zamiast z początku zaplanować sobie co się wydarzy, wymyślał wszystko na poczekaniu.
Podam tu przykład tutaj innej książki, którą czytałam (i pewnie czytała ją większość populacji na ziemi - nie mówię, że wszyscy lubią, i że wszystkim się podoba, ale ja akurat ją uwielbiam) mianowicie "Harry Potter". Już nawet nie ważne jaka część w każdej dało się zauważyć to, o czym zaraz napiszę. Mianowicie zaplanowanie i uporządkowanie wszystkich wydarzeń. W książce autorstwa J. K. Rowling, nawet najmniejszy i z początku niezauważalny szczegół, miał wielkie znaczenie w przyszłości. A tutaj albo wydarzenie uderzało w nas jak piorun, albo ciągnęło się jak ser na pizzy.



  Ostatnią rzeczą, jaka może rzucić się w oczy na okładce jest... tak. Często spotykane przez nas, Bibliofili... porównanie. Ale to nie wszystko! Tym razem pojawiły się dwa porównanie. Jedno do książki (na której podstawie nakręcono także film - "Oliwer Twist"), a drugie do filmu "Matrix. Mnie porównania nie denerwują, jestem na nie obojętna, jednak znam bardzo dużo osób (tak dużo, Dużo, DUŻO), które ich po prostu NIENAWIDZĄ. Ok spoko. Osobiście rozumiem jeszcze porównanie do książki. Ale do filmu?! To już lekka przesada. Każda książka przepełniona jest dziwną magią, tajemniczą więzią, która trafia do WYBRANYCH czytelników. Można powiedzieć, że to książki wybiera sobie właściciela. Ale, że FILM?! Na serio z tym rzeczywiście przesadzili. No, ale nic już nie można zrobić. Tak więc chciałam was po prostu ostrzec, że to porównanie (jak wiele innych, a może nawet wszystkie) jest błędne. Zresztą jak to napisała Karolina A. w komentarzu dotyczącym posta "Niezgodna" ( TUTAJ jest link do jej bloga również z recenzjami książek) "...Każda książka jest inna - jak ludzie :). Wiadomo nikt z nas nie lubi być porównywanym do innych :)..."



Nie mówię, że książka mi się nie podobała. Miała kilka (chociaż "DOSYĆ MAŁO") ciekawych fragmentów, jednak nie aż tyle, aby zaspokoić mój głód literacki. Było tego za mało i po prostu trochę to nudziło. Podobno ma być druga część książki (a może już jest), którą chyba jednak kupię, ale to z czystej ciekawości, co będzie dalej. Może Eoin popoprawia/popoprawiał niedopatrzenia ;-)



PS. Jutro, lub pojutrze pojawi się stosik grudniowy, lub świąteczny (ale chyba to pierwsze) a jak na razie, jakbym zapomniała potem, życzę wszystkim czytelnikom Wesołych Świąt!!!






środa, 11 grudnia 2013

9# Gwiazd Naszych Wina

Oryginalny tytuł: "The Fault In Our Stars"
Oryginalny język: angielski
Autor : John Green
Rodzaj: literatura młodzieżowa
Ilość stron: 310
Wydawnictwo: Bukowy Las
Rok wydania: 2013
Cena: 34,90
Moja ocena: Taka WSPANIAŁA książka nie mieści się w skali ♥







A więc teraz miała się pojawić recenzja "Legenda. Wybraniec" jednak dostałam "Gwiazd Naszych Wina" i skończyłam ją (dostałam w Mikołajki i wtedy skończyłam) , więc na razie będzie to.


"Gwiazd Naszych Wina" opowiada o pewnej szesnastolatce. Ma ona na imię Hazel i jest narratorem opowieści. Hazel choruje na raka tarczycy. Życie spędza podpięta do aparatu tlenowego imieniem Philip, oglądając "America's Next Top Model" i czytając książki. Jej rodzice podejrzewają, że dziewczyna cierpi również na depresje, co często objawia się przy poważniejszych chorobach. Nastolatka dołącza więc do grupy wparcia, dla osób walczących z różnymi chorobami. To tam właśnie poznaje Augustusa. Jest to młodzieniec, który również miał nowotwór, przez którego stracił część nogi. Jednak Hazel jeszcze nie wie, że ten chłopak poważnie namiesza w jej życiu...




"... To nasza tylko, nie gwiazd naszych wina..."
(Autor przytłacza tutaj cytat z "Juliusza Cezara" autorstwa Szekspira)






Książkę Johna Greena dostałam na Mikołajki. Jest to pierwsza opowieść tego autora, którą przeczytałam. A zrobiłam to w jeden dzień. A więc ostrzegam was: NIE RÓBCIE TEGO SAMEGO BŁĘDU! Mimo, że książka wciąga strasznie i tylko myślisz, co stanie się dalej, to nie czytaj jej na jednym wydechu. W tej opowieści zawartych jest tyle uczuć tyle przekazów i tyle myśli, że chociaż przeczytałam ją w jeden dzień, to wszystkie te doznania docierały do mnie z dniowym, a nawet kilkudniowym opóźnieniem. Do teraz nie poczułam wszystkiego, co powinna była przekazać mi TA książka. Dlatego spokojnie usiądź sobie, przeczytaj kilka rozdziałów i poważnie zastanów się nad tym co narodziło się w twojej głowie. Wszystko przeanalizuj i zastanów się czy naprawdę poczułeś to, co poczuć powinieneś.






"... Trzymasz w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie dajesz mu mocy, by zabijał..."





"Gwiazd Naszych Wina" to książka zawierająca pełno metafor, skojarzeń i przenośni. Zacznijmy od tego, że sam tytuł jest jedną wielką przenośnią (od razu wam powiem, że chodzi o takie gwiazdy na niebie, a nie piosenkarki, czy coś takiego). Książka bardzo mi się podobała ponieważ napisana była dość prostym językiem i rzucała jedno hasło : ŚMIERĆ. Opowieść o Hazel i Augustusie mówiło nam po prostu wprost: ty też umrzesz. Nie marnuj życia bo nie wiadomo kiedy ono się skończy. Autor w prosty sposób wytłumaczył nam co to jest śmierć. Bo powiem wprost. O tym właśnie jest książka. O ŚMIERCI (to znaczy oczywiście nie tylko o tym, ale często się to pojawia). Ale czym innym jest nasze życie. Jeżeli można by je zapisać, to okazałoby się że ono również opowiada o śmierci. W książce, John Green próbuje nas trochę zapoznać z tym tematem.






"...Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje..."




Najbardziej w książce (jak zwykle) intryguje mnie zakończenie. NIE BĘDZIE SPOJLERU! Chciałam po prostu napisać, że autor daje nam wiele do myślenia. Tak jak gdybyśmy mogli dalej poprowadzić historie. Po książce zostają tylko domysły...




Okay może być naszym "Na zawsze"...


Ostatnio zastanawiałam się dużo nad sensem czytania książek. Nad tym, co robili ludzie, kiedy książki były jeszcze za drogie, o czym marzyli skoro nie mieli niczego co mogłoby im rozszerzać horyzonty. Ja to w ogóle się stało, że mamy alfabet i czy da wymyślić się nowe litery (tak wiem, że na pierwszy rzut oka wydaje się to mieć mało do czytania książek. Jeśli tak myślisz czytaj uważniej). I dopiero niedawno odkryłam, co tak naprawdę cenię w książkach i co jest ważne. Książki powinny nas czegoś uczyć. Jeżeli opowiadanie nie ma nawet najmniejszego morału to nie będzie tylko, że tak powiem głupie, ale także nudne. No bo o czym wolelibyście czytać: o jakimś wesołym chłopcu, mającym wspaniałe stopnie, dużo przyjaciół wspaniałą rodzinę i w ogóle niczym nie musi się martwić, czy o zbuntowanym nastolatku, przepełnionym wizjami na lepsze jutro, żyjącym w świecie niezrozumienia? Pytanie to pozostawiam do waszej dyspozycji.

Dlaczego rozwinęłam ten temat. Chciałam wam właśnie przekazać, ile do mojego życia wniosło "Gwiazd Naszych Wina". Książka uczy o poznawaniu wartości istnienia, o tym, że życie nie jest "instytucją spełniającą życzenia". O tym, że możemy się na nim zawieść. Ale jednak czy MY możemy zawieść się na SWOIM życiu? Czy to nie od nas zależy jak będziemy nastawieni do innych, czy w zdrowiu, czy w chorobie? Książka Johna Greena mówi właśnie o życiu i śmierci, o zdrowiu i chorobie, ale co najważniejsze: o odnajdywaniu samego siebie.



środa, 4 grudnia 2013

08# Felix, Net i Nika oraz Sekret Czerwonej Hańczy


Tytuł oryginalny: Felix, Net i Nika oraz Sekret Czerwonej Hańczy
Oryginalny język: polski
Autor: Rafał Kosik
Rodzaj: fantastyka/ science fiction
Ilość stron: 494
Wydawnictwo: Powergraph
Data wydania: 20 listopada 2013 roku
Cena: 39 zł
Moja ocena 10/10 ♥ (dałabym więcej, ale się nie mieści się w skali)♥










"Sekret Czerwonej Hańczy" to już dwunasta część serii "Felix, Net i Nika". Na początku zrobię przedstawienie postaci dla tych trochę mniej wtajemniczonych. UWAGA! Nie będzie spojlerów, nie musicie się obawiać :-)

Felix Polon to szczupły, wysoki, blondyn mieszkający na przedmieściach Warszawy. Podobnie jak jego ojciec, uwielbia tworzyć różnego rodzaju wynalazki. Zawsze ma przy sobie plecak z niekoniecznie potrzebnymi przedmiotami (to tak, jakbyście nosili ponton do szkoły), dlatego kiedy czegoś potrzeba on zwykle to ma. Felix jest cichy, spokojny, i mądry - potrafi znaleźć wyjście z prawie każdej sytuacji.


Net Bielecki to najlepszy przyjaciel Felixa i chłopak (no może nie od początku chłopak) Niki. Net to nie jest jego prawdziwe imię, jednak w żadnej części książki nie jest ono podane (podobno nawet autor go nie zna). Ma świetny humor jednak jest trochę niezdarny i przeraża go dużo rzeczy. Jest geniuszem matematycznym. Świetnie zna się również na komputerach. Net jest wyższy od Felixa o głowę. Jego ciemno blond włosy wyglądają, jakby ktoś odpalił w nich petardę.

Nika Mickiewicz to rudowłosa nastolatka mieszkająca na Warszawskiej Pradze. Zawsze nosi martensy, a jej częstym elementem ubioru są spódniczki i dżinsowe kurteczki. Dziewczyna ubiera się w lumpexach.
Nika jest bardzo odpowiedzialna i dobrze się uczy. Lubi czytać książki ♥ Jest spokojna, kulturalna, jednak potrafi być niemiła. Zawsze myśli o innych osobach.


"Felix, Net i Nika, oraz Teoretycznie Możliwa Katastrofa" - film



"Nie oceniaj po pozorach i nie wydawaj wyroków, nim nie wysłuchasz racji wszystkich stron"
Rafał Kosik       


"Sekret Czerwonej Hańczy" rozpoczyna się na lotnisku, kiedy przyjaciele mają odebrać gości, którzy przylecieli z wymiany międzypaństwowej. Już wtedy zaczynają się problemy, kiedy w domu okazuje się, że nowi koledzy nie lubią jeść nic kiszonego (Felix podaje im kapuśniak, kiszoną kapustę i ogórki). W szkole sytuacja robi się jeszcze gorsza, ponieważ żaden z nauczycieli nie był powiadomiony o możliwości zajmowania się gośćmi. Wszystkiego dopełnia tajemnicze wydarzenie - porwanie pewnej nastolatki. Czy przyjaciołom uda się ją odnaleźć?


Moją ulubioną postacią jest Net. Jest on zabawny i ma najlepsze teksty w całej książce. Nika również jest bardzo fajna. Podziwiam ją za odwagę, poświęcenie i mądrość. Za to Felix zawsze znajduje wyjście z trudnych sytuacji. Ta trójka wspaniale się dopełnia.




Ta część FNiN (Felix, Net i Nika) była dosyć normalna w porównaniu z innymi. W prawie każdej mamy do czynienia z rzeczami magicznymi, paranormalnymi, lub po prostu niezwykłymi. W tej więcej jest miłosnych wątków, kłopotów związanych ze szkołą i wrednymi nauczycielami. Jednak mimo sporych różnic książka naprawdę mi się podobała. Miała w sobie ukryte tajemnice, a ja aż nie mogłam się doczekać, aż poznam wszystkie jej zakamarki.

ZAPRASZAM NA STRONY ZWIĄZANE Z SERIĄ:


Polecam! 

niedziela, 1 grudnia 2013

Jest taki czas w roku...

Hejka! Dzisiaj będzie trochę nie o książkach, chociaż i tak w międzyczasie się przewiną :-) Jak wiecie dzisiaj pierwszy dzień grudnia. Czy tylko ja mam tak, że zaczynam cieszyć się na daną rzecz, kiedy ta nadchodzi, np. w marcu nie tęsknie za grudniem. Zaczynam w listopadzie.

Listopad dosyć się udał. Na razie nie będę robić podsumowań miesiąca, jak to pojawia się na niektórych blogach, ale może zacznę. W ogóle podobał mi się ten miesiąc, ale już nie mogę doczekać się śniegu :-/




No, ale zaczął się grudzień. Miesiąc ten zawsze kojarzył mi się z książką, kominkiem, mandarynkami, pomarańczami, imbirem i cynamonem. Jeżeli się to wszystko połączy (oprócz imbiru, którego nie lubię) otrzyma się idealny przepis na zimny zimowy wieczór. Brakuje tylko kominka, przy którym można się ugrzać, a którego nie mam. No, ale można go łatwo zastąpić. 

Po prostu uwielbiam grudzień! Chyba nie ma człowieka, który już teraz nie czuje tej magii, unoszącej się wokoło w powietrzu. Święta to czas, podczas którego można wrócić do dawnych, zapomnianych lat, w których na nowo można zostać dzieckiem. Brakuje jeszcze prawdziwej wiary w Świętego Mikołaja...


Na Boże Narodzenie próbuje namówić rodziców na sześć książek (na razie mam zaplanowane cztery), a na Mikołajki dostanę "Gwiazd naszych wina". A wy macie jakieś lany czytelnicze na grudzień?