Kwiat kalafiora Małgorzata Musierowicz
Tytuł oryginału: "Kwiat kalafiora" Wydawnictwo: Akapit press Oryginalny język: polski
Cena: bezcenna (poważnie, nie mogę znaleźć ceny)
Cena: bezcenna (poważnie, nie mogę znaleźć ceny)
I oto kolejna niesamowita książka M. Musierowicz, jaką przeczytałam w tym miesiącu! Zapraszam do recenzji ♥
W "Kwiecie kalafiora" po raz pierwszy spotykamy się z rodziną Borejków czyli z mamą Milą, tatą Ignacym i ich czterema córkami: Gabrysią, Idą, Natalią i Patrycją. A dziewczynki są tak różne, jak ich czupryny.
Gabrysia, wysoka koszykarka z jasnymi, krótkimi włosami zawsze (albo zwykle) opanowana i wspaniałomyślna. Ida - czternastoletnia "ruda brunetka", ciągle biegająca za chłopakami i chcąca się malować. Natalia, zwana Nutrią, uwielbiająca kąpiele i zabawę autkami, o marchewkowych włosach. I Patrycja-Pulpecja, blond aniołek.
W ich domu zawsze panuje miła atmosfera. Zawsze jest tam ciepło i przytulnie. I to nie mieszkanie jest takie, a ludzie, którzy tam żyją. Wszyscy chętnie odwiedzają Borejków. Jednak pewnego dnia coś się psuje. Mila trafia do szpitala. I dopiero wtedy reszta rodziny zauważa jak bardzo była ona potrzebna. Bez niej ich życie zdaje się sypać. Do tego dochodzą problemy z sąsiadami, szkolne komplikacje, a także nowe (i stare) miłości. A wszystko to ląduje na głowie biednej Gabrysi (do Ignacego nie bardzo dociera rzeczywistość)!
Uwielbiam takie lekkie młodzieżowe książki, które mówią o naturalnych ludzkich potrzebach np. o miłości, przyjaźni, czy nawet akceptacji, której niestety, dużo ludziom brakuje.
Czytając książkę zrozumiałam, że również chcę być człowiekiem, który pomaga innym, choćby uśmiechem, albo podarowanym kawałkiem ciasta. Nawet ludziom, którzy wyrządzili nam krzywdę. Chcę patrzeć inaczej na świat i próbuję zrozumieć, że każdy ma swoje problemy. Może, ludzie, którzy są dla nas niemili zazdroszczą nam czegoś? A może brakuje im tego "czegoś" by być dobrym? Może potrzebują pomocy? Zanim kogoś ocenimy naprawdę musimy rozważyć wszystkie opcje. Wiem, że to trudne, mnie też się często nie udaje: czasami kierują mną emocje, zazdrość. Staram się jednak poznać ludzi, zanim wyrobie sobie o nich zdanie. Przecież nikt nie jest zły. Może stał się zły, przez wpływy typu: choroba (również fizyczna), odrzucenie. Pomyślcie o tym!
Kolejna część "Jeżycjady", która podbiła moje serce. Po prostu uwielbiam te książki. Pokazują one wspaniałą rodzinę. I to nie wspaniałą w sensie: bogatą, mieszkającą w wielkim domu i mającą piękne ubrania. Nie. Borejkowie wcale tacy nie są. Mieszkają biednie, każde ubranie noszone jest kolejno przez cztery siostry. Ale za to kochają się. W książce również pojawiły się postacie, jak już wcześniej napisałam: światowe. Mające wszystko na wyciągnięcie ręki. Jednak kiedy o nich czytałam wydawało mi się, że są nieszczęśliwe. Albo może po prostu niepełne. Brakowało im czegoś, czego brakuje milionom ludzi na świecie. Tego czegoś nie brakuje Borejkom. Gdy o nich czytałam robiło mi się ciepło na sercu. Oni samym uśmiechem przekazywali coś, co innym ludziom nie udaje się pokazać za pomocą pieniędzy. Atmosfera panująca w ich domu, była czarująca i wiele bym dała, aby z nimi zamieszkać. U nich codzienność była niezwykła. Tam każda mała rzecz była doceniana i zauważana. Oni widzieli w ludziach to czego inni nie zauważali. I pokazali, że przyjaźni nie da się kupić.
~Moja ocena: 7/10 (bardzo dobra)~
RECENZJA BIERZE UDZIAŁ W WYZWANIACH: KLUCZNIK, GRUNT TO OKŁADKA I BOOK LOVERS
Gabrysia, wysoka koszykarka z jasnymi, krótkimi włosami zawsze (albo zwykle) opanowana i wspaniałomyślna. Ida - czternastoletnia "ruda brunetka", ciągle biegająca za chłopakami i chcąca się malować. Natalia, zwana Nutrią, uwielbiająca kąpiele i zabawę autkami, o marchewkowych włosach. I Patrycja-Pulpecja, blond aniołek.
W ich domu zawsze panuje miła atmosfera. Zawsze jest tam ciepło i przytulnie. I to nie mieszkanie jest takie, a ludzie, którzy tam żyją. Wszyscy chętnie odwiedzają Borejków. Jednak pewnego dnia coś się psuje. Mila trafia do szpitala. I dopiero wtedy reszta rodziny zauważa jak bardzo była ona potrzebna. Bez niej ich życie zdaje się sypać. Do tego dochodzą problemy z sąsiadami, szkolne komplikacje, a także nowe (i stare) miłości. A wszystko to ląduje na głowie biednej Gabrysi (do Ignacego nie bardzo dociera rzeczywistość)!
Uwielbiam takie lekkie młodzieżowe książki, które mówią o naturalnych ludzkich potrzebach np. o miłości, przyjaźni, czy nawet akceptacji, której niestety, dużo ludziom brakuje.
Czytając książkę zrozumiałam, że również chcę być człowiekiem, który pomaga innym, choćby uśmiechem, albo podarowanym kawałkiem ciasta. Nawet ludziom, którzy wyrządzili nam krzywdę. Chcę patrzeć inaczej na świat i próbuję zrozumieć, że każdy ma swoje problemy. Może, ludzie, którzy są dla nas niemili zazdroszczą nam czegoś? A może brakuje im tego "czegoś" by być dobrym? Może potrzebują pomocy? Zanim kogoś ocenimy naprawdę musimy rozważyć wszystkie opcje. Wiem, że to trudne, mnie też się często nie udaje: czasami kierują mną emocje, zazdrość. Staram się jednak poznać ludzi, zanim wyrobie sobie o nich zdanie. Przecież nikt nie jest zły. Może stał się zły, przez wpływy typu: choroba (również fizyczna), odrzucenie. Pomyślcie o tym!
Kolejna część "Jeżycjady", która podbiła moje serce. Po prostu uwielbiam te książki. Pokazują one wspaniałą rodzinę. I to nie wspaniałą w sensie: bogatą, mieszkającą w wielkim domu i mającą piękne ubrania. Nie. Borejkowie wcale tacy nie są. Mieszkają biednie, każde ubranie noszone jest kolejno przez cztery siostry. Ale za to kochają się. W książce również pojawiły się postacie, jak już wcześniej napisałam: światowe. Mające wszystko na wyciągnięcie ręki. Jednak kiedy o nich czytałam wydawało mi się, że są nieszczęśliwe. Albo może po prostu niepełne. Brakowało im czegoś, czego brakuje milionom ludzi na świecie. Tego czegoś nie brakuje Borejkom. Gdy o nich czytałam robiło mi się ciepło na sercu. Oni samym uśmiechem przekazywali coś, co innym ludziom nie udaje się pokazać za pomocą pieniędzy. Atmosfera panująca w ich domu, była czarująca i wiele bym dała, aby z nimi zamieszkać. U nich codzienność była niezwykła. Tam każda mała rzecz była doceniana i zauważana. Oni widzieli w ludziach to czego inni nie zauważali. I pokazali, że przyjaźni nie da się kupić.
~Moja ocena: 7/10 (bardzo dobra)~
RECENZJA BIERZE UDZIAŁ W WYZWANIACH: KLUCZNIK, GRUNT TO OKŁADKA I BOOK LOVERS
Uwielbiam jeżycjadę. Zawsze będą to wspominać jako książki mojej młodości. Mam sentyment do tej pory i od czasu do czasu sobie jeszcze któraś część po raz kolejny przeczytam.
OdpowiedzUsuńSuper recenzja. Czytałam całą jeżycjadę <3
OdpowiedzUsuńŚrednio lubię jeżycjadę i tę lekturę miałam niedawno w szkole jako lekturę
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki M. Musierowicz, jednakże z tą książką jeszcze nie miałam styczności. Ale to się zmieni. :)
OdpowiedzUsuńshelf-of-books.blogspot.com